Poronienie: historia nadziei

instagram viewer
kobieta trzymająca sadzonkęZdjęcie: Nikola Jovanovic o Unsplash

Śnieg spadł za oknem szpitalnej sali, podczas gdy mój mąż ściskał mnie za rękę, a ja pracowałam nad urodzeniem naszego trzeciego dziecka, małego chłopca. Serce dziecka przestało bić w moim ciele w środku nocy, kałuża czerwonej krwi, nasz sygnał, że coś jest nie tak. Czekaliśmy w milczeniu godzinami na jego narodziny, 15 tygodni, bez oddechu. Kiedy w końcu przybył, rozdzierając nasze serca na pół swoją cichą ciszą, trzymaliśmy jego maleńkie dwucalowe ciałko w kołysce z pudełka na prezenty, owinięte w ręcznie robiony śpiwór wielkości mojej dłoni i płakaliśmy.

Miesiące później, na wiosnę, zastanawiałam się czasem, czy on naprawdę tu był? A może cała zima była okropnym snem?

Ale ta zima była prawdziwa. Zostawiła na mnie swój ślad. Było tak zimno, że mnie spaliło, wpełzło głęboko pod skórę, żyły, kości, wypełniając każdy cal mnie uczuciem, które zaczęło się od ukłucia, a zakończyło drętwieniem. Ale nawet to nie jest prawdą. Chciałam tylko być zdrętwiała, żeby odpocząć od ostrych punktów bólu. Ta zima już się skończyła, ale resztki śniegu i lodu wciąż pozostają i zawsze będą.

click fraud protection

Mogłabym to nazwać odmrożeniem, gdyby musiała istnieć nazwa. „Zniszczenie tkanek”, jak podaje angielski słownik. Boże, to jest tak rozdzierająco dokładne, że połączenie wywołuje zduszony szloch z mojego gardła, gdy lodowaty zasięg zimy znów mnie ogarnia.

Są inne przypomnienia. Komentarze nieznajomego o dobrych intencjach, obraz na ekranie, w pobliżu kołysane nowe dziecko, oddychające: ostre jak igła i głęboko kłujące, niemal tryskające krwią. Jeśli ktoś przyjrzałby się wystarczająco uważnie, zobaczyłby czerwone plamy, które ciężko pracuję, aby utrzymać pod skórą.

Czas mijał w mgnieniu oka. Wydawało się, że wstrzymujemy oddech aż do jesieni, kiedy odkryłam, że znowu jestem w ciąży. Nasze czwarte dziecko, szept na języku, nadzieja w sercu, wywołało niekończący się głód i wzdęcia, których nie można było zaspokoić. Zmęczenie i podekscytowanie nękały mnie, gdy patrzyłem w wąski korytarz czasu. Można by pomyśleć, że ciemne niebo będzie świecić złotymi promieniami światła, a świat rozbłyśnie i będzie nowy od prawdy, że pustą przestrzeń można ponownie wypełnić.

Pomyślałbyś.

A jednak istniał tylko strach. Przerażenie tak głębokie, że nie mogłem stawić mu czoła w świetle. Nie mogła żyć w świetle, bo przynosiła taką czerń, że pokrywała wszystko. Wyglądał jak krew i chociaż drżałem na samą myśl o tym, widziałem go wszędzie.

Mój najstarszy syn poprawił mnie pewnego dnia, mój słodki, czuły chłopiec, który najgorzej płakał w drodze do domu ze szpitala po tym, jak powiedział mu, że nasze dziecko poszło do nieba. – Mam troje rodzeństwa, mamo – powiedział. Moje serce promieniało i ugięło się na myśl, że jedno z tych rodzeństwa już nie żyło, a jedno jeszcze się nie urodziło. I nigdy tego nie powiedziałem, ale pomyślałem, może nigdy się nie narodzić. Walczyłem o każdy dzień, ponieważ nigdy nie wiedziałem, że muszę walczyć, nie robiąc nic poza kłótniami z moimi lękami i przekonywaniem mojej nadziei, że ma prawo do śpiewania i miejsce do tańca. Tylko nadzieja mogła pokonać strach. A strach i tak nie mógł mnie przygotować na zimę.

Potem nadeszła wiosna. Znalazłem się zagubiony w środku; pewien, że śnię, bo bałem się, że to nie potrwa długo. Nie mam pewności, czy obietnice, które złożyła jasnymi światłami i nowymi kolorami, jej kwiatowymi zapachami unoszącymi się na ciepłej bryzie, pryszcze na mojej skórze gęsią skórką, były prawdziwe. A może znikną, kiedy otworzę oczy? Zdesperowana za czymś konkretnym objęłam wiosnę tak mocno, że zaparło mi dech w piersiach. Kontynuować, Powtarzałem jak mantrę, aż gorące napięcie i ostre uciskanie w brzuchu chwyciły mnie i nie powiedziały mi czegoś dobrego.

W ostatnich sekundach mojego czwartego porodu lekarz powiedział: „szybko, jakie są twoje przypuszczenia, dziewczyno czy chłopcze?” A może dlatego, że nasze zagubione dziecko było chłopcze, a może dlatego, że mój mąż i ja byliśmy wyczerpani, albo dlatego, że zależało nam tylko na tym, żeby nasze dziecko żyło, oboje krzyczeliśmy, "Chłopak."

I był. Żywy. Kopał i krzyczał, pokryty białą warstwą pasty. Płakaliśmy i staraliśmy się przekonać samych siebie, że to nie sen. Tak jak wiosna, chwila zawierała obietnice, w które odważyliśmy się uwierzyć. Obietnice nie doskonałości, ale istnienia. Z istnienie. Troski i troski bytu Co, lub który zniknął kilka miesięcy temu wraz z odmrożeniem zimy.

Nie był snem.

Odmrożenie może pozostawić bliznę. Może zamienić mięso w trwale czerwono-białą, spalić kość na czarną. A jednak zawsze jest wiosna. Bez względu na to, ile razy zima powróci, wiosna szepcze cicho, że niedługo na pewno nadejdzie.

insta stories