Wszystko, co wiem o wychowaniu dzieci, czego nauczyłem się z pieczenia

instagram viewer

Zdjęcie: Rachel Phillips

Niektóre z moich najwcześniejszych wspomnień to siedzenie wokół dużego drewnianego stołu z mamą, siostrami, ciotkami, babcią i prababcią, wyrabiającymi ciasto. Fartuchy z mąką z przodu, ciężkie wałki do ciasta, kwieciste serwetki i zawsze ten delikatny rytm wyrabiania ciasta.

Miałem 6 lat, kiedy wygrałem swoją pierwszą wstążkę County Fair. Lokalna gazeta opublikowała o tym artykuł: 4. miejsce za „Szybki chleb francuski Rachel”. Byłem taki dumny. Stałem przy stole z tymi wszystkimi silnymi kobietami – a ja stawałem się jedną z nich. rozpromieniłem się.

Nawet teraz zapach chleba w piekarniku katapultuje mnie do tej wiejskiej kuchni w Rock Creek w stanie Oregon. Dom mojej babci, który zbudowali dla niej jej mąż i synowie. Zawsze był pełen muzyki, opowieści i czegoś w piekarniku. Historie mojej babci i dziadka tańczących w swojej starej stodole, mojej prababci podróżującej na zachód krytym wozem uczyć w jednoizbowej szkole, o moim tacie i jego braciach i siostrach pracujących na farmie, psotących się, rosnących w górę.

click fraud protection

Historie pieczenia. Zawsze pieczenie.

Babcia opowiadała nam, jak przed elektrycznością wkładała rękę do pieca na drewno, żeby sprawdzić, czy temperatura jest odpowiednia. Jak zaczęła każdego dnia robić osiem bochenków rano. Stojąc w jej tenisówkach Nike, przyglądałem się, jak jej żylaste ręce fachowo obrabiają każdy bochenek i daję mi znać, kiedy dodać więcej mąki. „Po prostu ugniataj dalej”, mówiła mi. – Będziesz wiedział, kiedy będzie gotowy.

"Lubię to?" Powiedziałbym. Wciskam w to całe moje ciało, raz za razem, moje przedramiona płoną.

"Tak. Właśnie tak. Teraz pozwolimy mu wzrosnąć.

Bochenki wkładano do garnków i przykrywano zatęchłym pachnącym ręcznikiem do naczyń. Potem mogłam z siostrą pohuśtać się na werandzie babci lub zbierać truskawki w jej ogródku, zejść na dół do strumienia, by poszukać żab lub kręcić się w salonie, podczas gdy jej palce podskakiwały na akordeonie.

To wzrost jest najważniejszym krokiem. To tam dzieje się magia. Jeśli nie pozwolisz mu wyrosnąć wystarczająco długo, prawdopodobnie spowoduje to powstanie potężnego dzioba dentystycznego, jeśli spróbujesz go przegryźć. „Niech tak będzie” – powiedziałaby moja babcia. Minęło kilka godzin, a my podziwialiśmy nadmuchane bochenki, które podwoiły swoją wielkość. Wrzucała je do piekarnika i wyrzucała na zewnątrz.

Kiedy nasze policzki były zarumienione, a włosy splątane, odnajdywał nas zapach pieczonego chleba. Wracaliśmy z powrotem, prowadzeni za nosy i niecierpliwie siadaliśmy na stołkach barowych, czekając na kromkę. Zjedlibyśmy razem cały bochenek.

Moja babcia była czystym słońcem. Ulubiona osoba wszystkich. Czułbyś się, jakby cię przytulała, nawet gdyby była po drugiej stronie pokoju. W ciągu 86 lat wspinała się na szczyty górskie, jeździła na nartach, biegała w maratonach i wychowywała czwórkę dzieci. Była kapitanem drużyny smoczych łodzi, zorganizowała grupę spacerową seniorów, która spotykała się każdego ranka, czy to w deszczu, czy w blasku słońca. Był członkiem Mazamas. Poznała miłość swojego życia w latach 80., kiedy dołączyła do ligi kręgielni. Zapychała się na nordyckich festiwalach, cztery razy przejechała rowerem z Portland na wybrzeże i delektowała się zimnym piwem w lokalnym pubie. I była SŁAWNA ze swojego domowego chleba.

Mijały lata. Mój tata dostał nową pracę i wyprowadziliśmy się. Stałem się starszy. Byłem zajęty, jak szesnastolatkowie. Dość szybko poszłam do babcinej kuchni tylko na święta i rodzinne wyjazdy. A czasami nawet wtedy nie szedłem. Miałem turniej, którego nie mogłem przegapić. Nocleg, który był zbyt ważny. Praca domowa, przyjaciele, plany. Takie ważne wówczas plany.

Chcę wrócić i usiąść obok tego 16-latka. Chcę jej powiedzieć, żeby wsiadła do swojego czerwonego Pontiaca, włożyła 20 dolarów do baku, wskoczyła do Alanis Morrisette i pojechała do Portland, żeby odwiedzić babcię. W przyszły weekend jest kolejny turniej. Kolejna randka z facetem, który nie jest tego wart. (Tak naprawdę jest ich wiele.) Wszystkie te inne plany mogą poczekać.

Tęsknię za nią. Chcę wrócić i usiąść na stołku w jej kuchni. Piecz z nią. Zapytaj ją, jaki był mój tata, kiedy miał cztery lata. Jakie są jej ulubione perfumy. Czy zrobiła wszystko, czego chciała w życiu?

Zastanawiam się, czy wie, że mam jej wałek do ciasta. Że tata dotrzymał danej jej obietnicy. Że mamy własnych małych chłopców, którzy teraz gromadzą się wokół naszego drewnianego stołu.

Posypuję mąkę i daję im własne małe bochenki do ugniecenia. Wsadzają pulchne palce w ciasto i wypychają je, obracają, łączą to wszystko razem. Obserwuję ich. „Jak ta mamusia?”

Teraz rozumiem.

To jest mój czas, aby je ukształtować. Połóż na nich moje ręce. Wlej w nie całą miłość, tradycje i życie.

Chcą być teraz ze mną. Chcą być ze mną cały czas. Oczekują, że pokażę im świat. Pieczenie w naszej kuchni, nigdzie by ich nie było. Ale oni Wola starzeć się. Bardziej zajęty. Będą planować i mieć własne życie.

I chociaż moje dłonie będą boleć, gdy będę ich trzymać – tak jak jestem pewna, że ​​ręce babci bolą ode mnie – będę musiała im na to pozwolić. Niech powstaną.

Znajdą drogę powrotną. Powrót do drewnianego stołu. Z mąką rozmazaną na policzkach własnych dzieci i starym marmurowym wałkiem do ciasta. Będą opowieści i śmiech i oczywiście świeży chleb.

Ten post pierwotnie ukazał się na Sadzenie nagietków.
insta stories