Zabawa jedzeniem zmienia wszystko

instagram viewer

Zdjęcie: Michele M. Waite

Większość z nas wie, że powinniśmy karmić nasze dzieci większą ilością owoców i warzyw. Większość z nas wie, że choć z założenia brzmi to łatwo, w praktyce może wydawać się wyzwaniem nie do pokonania. Zmiana nawyków żywieniowych rodziny nie jest łatwa — a przy braku czasu i obfitości wygodna przetworzona żywność, zdrowe jedzenie często może wydawać się bitwą, która jest przegrana, zanim się skończy zaczął.

Kiedy nasze dzieci były małe, pory posiłków były bardzo stresujące. Oboje jesteśmy zajętymi profesjonalistami, więc nasze harmonogramy są zawsze napięte. Pomiędzy pracą, podróżowaniem do pracy i wykonywaniem wszystkich niekończących się zadań i obowiązków, które towarzyszą napiętemu harmonogramowi każdego rodzica, byliśmy wiecznie wyczerpani. Kiedy więc nasz syn West odmówił warzyw, często „zjedz brokuły” po prostu nie było wzgórzem, na którym chcielibyśmy umrzeć. Kapitulowaliśmy i w końcu karmiliśmy go makaronem z masłem, przekąskami owocowymi i tubkami przetworzonego „jogurtu”.

click fraud protection

I czułem się, jakbyśmy go zawiedli.

Nie chcieliśmy narażać naszych dzieci na całe życie złych nawyków, jedząc tylko mdłe, nadmiernie przetworzone jedzenie pozbawione wartości odżywczych. Jedzenie powinno być radością, a nie obowiązkiem! Nasza lista życzeń była prosta: chcieliśmy, aby nasze dzieci jadły głównie prawdziwe jedzenie i podchodziły do ​​nowego jedzenia z otwartym poczuciem ciekawości. Nie oczekujemy, że wszystko im się spodoba, ale chcieliśmy, aby cieszyli się podróżą próbowania nowych rzeczy i byli odważni. Najlepiej, gdybyśmy dorastali, aby jeść głównie świeże, zbilansowane posiłki bez poczucia winy lub obsesji na punkcie zdrowego odżywiania lub strachu przed zjedzeniem pączka. Ale byłoby marzycielem, gdyby czuli się wewnętrznie zmotywowani do wybierania zdrowej żywności, regularnego jedzenia i wykorzystywania wewnętrznych sygnałów głodu i sytości do kierowania swoim jedzeniem.

Chcieliśmy również, aby jedzenie było źródłem więzi w naszej rodzinie. Dorastaliśmy z odmiennymi doświadczeniami z rodzinnymi posiłkami: jedno z nas dorastało jako dziecko z kluczem od zatrzasku z rodzicami, którzy: nigdy nie gotował, drugi dorastał biedny, ale bez względu na to, co się działo, mała rodzina się zebrała posiłki. Posiłek był miejscem radości i ciepła, a oboje pragnęliśmy tego dla własnej rodziny.

Brzmiało to świetnie… ale wydawało się niemożliwe do osiągnięcia. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy istnieje inny sposób. Czy rodzinne posiłki mogą być doświadczeniem, które nas zjednoczyło? Czy moglibyśmy przeciwstawić się podstępnemu amerykańskiemu menu dla dzieci, które mówi nam, że dzieci jedzą tylko hot dogi, nuggetsy z kurczaka i makaron z serem? Jako zajęci rodzice, jak moglibyśmy odwrócić scenariusz?

Zaczęliśmy więc zwiedzać i pewnego dnia wydarzyło się coś cudownego. W sklepie spożywczym nasz maluch West włożył kilka rzeczy do wózka, nie zauważając nas, i przywieźliśmy je do domu. Kiedy rozpakowaliśmy zakupy i znaleźliśmy topinambur, powiedzieliśmy mu: „Westy, my nawet nie wiemy, jak to ugotować”.

Nie tracąc rytmu, powiedział: „Pokażę ci”.

Więc wypuściliśmy go, żeby zbadał, a on zjadł to, co zrobił. To oznaczało reset dla naszej rodziny. Angażując dzieci w przygotowywanie posiłków i wspólną zabawę, odkryliśmy, że nie tylko chciały spróbować bardziej zróżnicowanych potraw, ale także były tym podekscytowane. Zaczęliśmy badania i byliśmy zaskoczeni, gdy dowiedzieliśmy się, że ujednolicone „menu dla dzieci” jest amerykańskim wynalazkiem i że w innych krajach dzieci jedzą to samo, co dorośli. To było przebudzenie. Gdyby inne dzieci mogły się tego nauczyć, nasze też!

Zaczęliśmy więc pozwalać Westowi i jego siostrze Maison prowadzić od czasu do czasu kuchnię. Pozwalamy im być aktywnymi uczestnikami przygotowywania posiłków i pozwalamy im się bawić. Przeciętnie dzieci w wieku przedszkolnym potrzebują od dziesięciu do piętnastu ekspozycji na nowe jedzenie, zanim będą na to chętne doświadczyć tego, a nawet więcej, zanim „polubią” to, więc musieliśmy odblokować trochę cierpliwości z naszej strony, ponieważ dobrze. Musieliśmy nauczyć się odpuszczać i pozwalać im na bałagan i czasami robić rzeczy, których nikt (nawet my) nie chciał jeść. Ale wkrótce odkryliśmy, że dając im swobodę i swobodę w kuchni, wraz z pewnymi delikatnymi granicami, uwolniliśmy ich naturalną ciekawość i kreatywność. Zmieniło wszystko. Teraz zamiast krakersów czy ciasteczek ze złotych rybek nasze dzieci wybierają sałatkę jako „wygodne jedzenie”. (Naprawdę.)

Naszej rodzinie nie zawsze było łatwo znaleźć drogę do zdrowych, szczęśliwych rodzinnych posiłków. Jesteśmy rodzicami, a nie profesjonalnymi kucharzami ani dietetykami, więc rozmawialiśmy z ekspertami, aby pomóc nam opracować wskazówki i triki, które faktycznie pomogą zakończyć walkę o władzę wokół posiłków. Ale gdybyśmy mogli podzielić się jedną wskazówką z innymi nękanymi rodzicami ze wszystkiego, czego się nauczyliśmy, byłaby to taka: nie chodzi o przekonywanie dzieci do zjedzenia czegoś, czego nie chcą; chodzi o zaproszenie ich, aby stali się kreatywnymi, ciekawymi odkrywcami, którzy widzą nowe jedzenie, coś ekscytującego do odkrycia. Więc pozwól im bawić się swoim jedzeniem — i baw się z nimi też! Przecież przed ukończeniem 18 roku życia będziemy dzielić z naszymi dziećmi około 6205 kolacji — równie dobrze może to być satysfakcjonująca, radosna przygoda.

Misha i Vicki Collins dzielą się innymi strategiami przekształcania „wybrednych” konsumentów w zdrowych, ciekawych kulinarnych poszukiwaczy przygód w swojej nowej książce kucharskiej „The Adventurous Eaters Club”, dostępne na zamówienie już teraz.

insta stories