W ten sposób rodzicielstwo helikoptera rujnuje magię dzieciństwa

instagram viewer

Nadopiekuńczy rodzic: rzeczownik, rzeczownik nieformalny: rodzic helikoptera; rzeczownik w liczbie mnogiej: rodzice helikoptera

  1. rodzic, który wykazuje nadopiekuńczość lub nadmierne zainteresowanie życiem swojego dziecka lub dzieci.

W tym pokoleniu pojawił się nowy rodzaj rodzica.

Dawno minęły czasy, kiedy dzikie dzieci wędrowały grupami po dzielnicach, dopóki nie zapaliło się uliczne światło. Pamiętasz, jak dzieci szły do ​​szkoły z jedzeniem (które same spakowały)? A jeśli nie mają zimowego płaszcza? (wzdycha z przerażenia). Pamiętasz, jak nasze zapomnienie spotkało się z rodzicielskim wzruszeniem ramion i „Szkoda, nauczysz się?” 

Dzisiejsze dzieci są obserwowane w każdej chwili, bo inaczej zostaną zranione. Nie mogą bałaganić, być zmarzniętym, wychodzić na zewnątrz bez dorosłego, bałaganić, wspinać się po drzewach, bałaganić… i w tym zbyt wyrachowane, zbyt zaplanowane, zbyt zorganizowane dzieciństwo, którym stresujemy się dla naszych dzieci, zabieramy to, co sprawia, że magiczne dzieciństwo.

Nasze dzieci dzisiaj mogą nie podejmować ryzyka.

Nigdy nie zaznają zimna. Nasze dzieci muszą stale się bawić. Nigdy nie mogą wyjść na zewnątrz bez opieki. Nasi przedszkolacy muszą płynnie czytać, dodawać i odejmować w arkuszach — a nie bawić się. I nie daj Boże, żeby tego nie robili: cóż, więc najwyraźniej porażką są rodzice, a nie system, który zmusza dzieci do zbyt szybkiego dorastania.

Ale co najważniejsze, dzisiejszy styl rodzicielstwa musi przypominać helikopter unoszący się nad każdym ruchem. Rodzic helikoptera nie może się pomylić, nie może zawieść swoich dzieci, nie może być postrzegany jako „zły” rodzic.

Presja bycia idealnym jest zbyt duża.

To sprawia, że ​​unosimy się w powietrzu. I to nas martwi. To nas męczy, oboje wyczerpany psychicznie i emocjonalnie. Więc w naszym wyczerpaniu pękamy, krzyczymy lub stajemy się niecierpliwi. Tracimy z oczu to, co sprawia, że ​​się uśmiechamy. Śmiech. W końcu, w stresie związanym z próbą BYCIA dobrym rodzicem, tracimy z oczu to, co jest ważne. Skupiamy się na naszym rodzicielstwie, a nie na naszych dzieciach.

Nic dziwnego, że czujemy, że ciągle zawodzimy nasze dzieci.

Widzisz, w erze informacji, z mediami społecznościowymi, wiadomościami i Google na wyciągnięcie ręki, milenialsi i Rodzice z pokolenia X mają nie tylko dzieci: rodzimy nowy styl rodzicielstwa — rodzic-śmigłowiec. I to rani nasze dzieci.

Problem pojawia się, gdy rodzice helikoptera zdają sobie sprawę, że jeśli mikro-zarządzają środowiskiem, zachowaniami i wyborami swoich dzieci, mogą zapewnić, że ich dzieci „dokonują” bezpiecznych wyborów. Ale problem polega na tym, że to wcale nie jest wybór dzieci.

Dzisiejsze dzieci nie uczą się dokonywać własnych wyborów, zarządzać własnym środowiskiem ani odkrywać wyników (korzystne lub nie) w oparciu o własne wybory behawioralne, ponieważ nie podejmują tych decyzji sami.

Pat Morrison, w swoim artykule „Jak rodzicielstwo helikoptera rujnuje amerykańskie dzieci„, stwierdziła to najlepiej:

„Kiedy dzieci doświadczają niepowodzenia — nie znają zadania domowego — to nie jest twój problem do rozwiązania. Najlepszym sposobem, aby dziecko się nauczyło, jest odczuwanie tego nieprzyjemnego uczucia, [doświadczanie] konsekwencji, które są maleńkie w ogólnym schemacie rzeczy. Niektórzy powiedzą coś idiotycznego w stylu: „Och, moje dziecko tonie, mam się tylko odwrócić?” Oczywiście nie. Tam, gdzie Twoje dziecko znajduje się w sytuacji potencjalnie zagrażającej życiu i zdrowiu, oczywiście będziesz je chronić. Kłopot w tym, że zachowujemy się tak, jakby wszystko było życiem lub śmiercią.

Dlaczego tak ważne jest, aby rodzice helikopterów dokonywali wyborów dla swoich dzieci?

Dlaczego czują taką presję, by spakować idealny lunch, odpowiednio ułożyć włosy swojemu dziecku, zawisnąć na placu zabaw? Pat ma świetną sprawę: to nie jest wewnętrzna zagadka rodzicielska – to społeczeństwo. Ponieważ w świecie, w którym ludzie dzwonią na policję, aby dziesięciolatka sama wróciła do domu z parku, dzisiejsi rodzice muszą zachować szczególną czujność.

I to wina mediów społecznościowych.

Media społecznościowe wpływają na nasze style rodzicielskie

Teraz uwielbiam media społecznościowe. Jak opiekun dziecka, uwielbiam mieć możliwość nawiązywania kontaktów z innymi dorosłymi, dzielenia się pomysłami z innymi dostawcami i zdobywania nowych pomysłów (szczególnie dlatego, że większość moich rozmów odbywa się z dwulatkami i potrzebuję ujścia dla dorosłych interakcja!). Pod wieloma względami media społecznościowe uczyniły mnie lepszym rodzicem i dostawcą.

To powiedziawszy, Święty Batman Informacyjny! Z tymi wszystkimi informacjami pochodzą opinie. O. WSZYSTKO. Dezinformacje, tytuły typu „clickbait” i zawstydzanie rodziców sprawiają, że rodzice rosną w siłę. W miarę przewijania tworzymy opinie. Ten rodzic nie powinien był tego robić, mogli to zrobić. Uwierzysz, że pozwala swoim dzieciom jeść w McDonalds? Horror! Brak zdjęć z pierwszego dnia w szkole? Jaka ona jest matką?!

I tak to się kręci. I spirale. I spirale. Dopóki nie stracimy naszego wieś.

Bo kiedy siedzimy w milczącym osądzie za naszymi telefonami, czujemy to.

Czujemy osąd innych, ciężki ciężar na naszych barkach, który zaczyna okrywać każdą podejmowaną przez nas decyzję, czy tego chcemy, czy nie. Widzimy, jak ludzie rozrywają mamę (chociaż tata też tam był) w każdym przerażającym przypadku, który czytamy na Facebooku. Pamiętasz dziecko, które wpadło na wystawę Gorilla w Cincinnati? W tym przypadku wskazówki palcowe naprawdę wyszły z drewna.

Albo gorzej, pamiętaj dziecko, które zostało zabrane przez aligatora w Disney? Pamiętasz, jak trolle z mediów społecznościowych zaatakowały matkę, gdy rodzina była w żałobie? Zawstydzili ją: gdzie była, dlaczego pozwoliła swojemu dziecku podejść tak blisko jeziora? I tak dalej.

I z jakiegoś powodu, chociaż tata też tam był (w obu przypadkach!), wina zawsze spada na barki mamy. (Ale to post na inny dzień.)

Nic dziwnego, że to pokolenie zamienia się w pokolenie, które uwielbia rodzica helikoptera.

Czy możesz sobie wyobrazić rozpacz z powodu swojego dziecka, podczas gdy reszta świata rozdziera twoje rodzicielstwo? Po prostu NIE MOGĘ! Gdzie podziała się nasza dobroć? Gdzie podziała się nasza miłość i wsparcie?

Nikt nie skarcił i nie zawstydził rodziców Baby Jessiki. Nic dziwnego, że staliśmy się pokoleniem rodziców helikopterów, którzy mają obsesję na punkcie perfekcji. Nie jest bezpiecznie być kimś mniej. Ale wtedy nie było Facebooka. Słuszna uwaga.

Oto, co każdy rodzic może zrobić, aby przestać zostać rodzicem helikoptera.

1. Daj naszym dzieciom przestrzeń do odkrywania

To była lekcja, której nauczyłem się wcześnie, chociaż często muszę sobie przypominać, żeby zrobić krok w tył. Zadaję sobie pytanie: „Czy to naprawdę ma znaczenie?” Nauczyła mnie tego moja teściowa.

Mój pierworodny wczołgał się pod kuchenny stół i utknął. Starałem się usunąć niezamierzone więzienie mojego dziecka, kiedy zatrzymała mnie moja teściowa. „Dostała się tam, może się wydostać”.

Wstrzymałem więc oddech i czekałem — i rzeczywiście, moja chochlik wykręciła się i zaczęła badać inne rzeczy.

Ta lekcja przeniosła się na tak dużą część mojej filozofii opieki nad dziećmi. Kiedy maluchy, które ledwo chodzą, próbują wspiąć się po drabinie na placu zabaw, cofam się, wstrzymuję oddech i puszczam je. I wiesz co? Mogą to zrobić.

To niesamowite, do czego zdolne są nasze dzieci, kiedy dajemy im zaufanie i niezależność, by mogły spróbować. Kiedy lecimy helikopterem z rodzicami, kradniemy im to poczucie pewności. Zachęcanie dzieci do podejmowania ryzyka pomaga im wyrosnąć na silnych, pewnych siebie i zdolnych dorosłych. I czy nie jest to cel, którego wszyscy pragniemy dla naszych dzieci?

2. Zacznij akceptować nasze własne skarbce

Przyznaję, że to mój osobisty Goliat. Widzę to w mojej córce. Moje obawy, że zawiodę ją jako rodzica, przenoszą się w SPOSÓB, w jaki ją wychowuję. Powoli, niczym doświadczenie poza ciałem, którego nie mogę powstrzymać, obserwuję, jak moja ocena siebie jako rodzica zmienia się w niezamierzoną ocenę jej.

Czuję to, gdy patrzę z przerażeniem, jak odmawia kibicowania z resztą swojego oddziału, gdy próbuje wybiec do autobusu bez jej pięknych dzikich loków, starannie uczesanych, kiedy krzyczy tak głośno, że jestem pewna, że ​​cała nasza okolica słyszy ją.

Kiedy tak bardzo przejmowałem się tym, co inni myślą o moim dziecku? O moim rodzicielstwie? Niszczy moją pewność siebie jako kobiety, jako mamy i jako przykładu dla mojego małego i wrażliwego dziecka.

Jedynym sposobem na pokonanie tego poczucia winy i wstydu jest zaakceptowanie go. Zaakceptuj, że moje dziecko jest człowiekiem i rozwija umiejętności kontroli impulsów i społecznej komunikacji emocjonalnej. Zrozum, że nie jestem idealnym rodzicem, ale jeśli kocham swoje dzieci i śmieję się ze swoich wad, to jest to lepsza lekcja dla moich dzieci niż jakakolwiek doskonała technika rodzicielska, którą mogę przeprowadzić.

Muszę ufać, że moje dzieci mogą dokonywać dobrych i bezpiecznych wyborów — jeśli tylko będą do tego zachęcane i kochane — zamiast tego, że im się mówi. Ale szczerze, najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić dla naszych dzieci, to przestać się unosić i zacząć ufać my sami.

3. Wstań, gdy zobaczysz, że inni rodzice są poniżani

Widzę to cały czas w mediach społecznościowych – stale. Mocno sformułowane opinie wylewane w artykułach prasowych i w grupach rodzicielskich. "Ja bym nigdy!" "Jak mogłeś?!" "To straszne!" Nie przewijaj. Wywołaj to. Zawołaj hańbiących. Zadzwońcie do miłości i podnieście się nawzajem. Wspieraj walczącą mamę. Nie ma znaczenia, czy się nie zgadzasz, czy uważasz, że się myli. Właśnie. Być. Uprzejmy.

Dobrą zasadą jest: jeśli nie powiedziałbyś tego komuś w twarz, nie mów tego również w mediach społecznościowych. Ukrywanie się za parawanem nie jest usprawiedliwieniem dla okrucieństwa lub osądu. Po prostu musimy się kochać.

Zniesienie piętna osądzania i zawstydzania mamy bardzo przyczyniłoby się do budowania naszej pewności siebie jako rodziców i opiekunów. Zachęciłoby to rodziców, aby mieli pewność, że nie tylko sobie ufają, ale także ufają swoim dzieciom w nauce i popełnianiu własnych błędów.

W końcu, jeśli nie dajemy przykładu miłości, dobroci, ciekawości i pewności siebie, jak możemy odcisnąć to na naszych dzieciach? Jeśli podniesiemy się nawzajem jako rodzice, być może przestaniemy latać i siać strach także nad naszymi dziećmi.

Polecane zdjęcie dzięki uprzejmości: Londyn Scout przez Unsplash